||

Piesi zapatrzeni w smartfony giną na przejściach. Sprawdzamy fakty. Aktualizacja 2024

Pieszy zagapiony w smartfon wchodzi wprost pod koła pędzącego samochodu i powoduje wypadek. Taki obrazek rozpala wyobraźnię mieszkańców polskich miast, gdy mowa o bezpieczeństwie pieszych w ruchu drogowym. Od wielu miesięcy czytamy, że zarządcy dróg w Polsce wprowadzają najrozmaitsze, kreatywne rozwiązania przy przejściach dla pieszych, mające zwalczać ten problem. Gdy fala tych interwencji dotarła do Szczecina, zaniepokojeni postanowiliśmy sprawdzić skalę niebezpieczeństwa.

Od ogółu, do szczegółu – czyli co wiemy już teraz.

Sprawdzamy statystyku upublicznione na stronach Komendy Głównej Policji . Ostatni ogólnopolski raport dotyczy 2023r. Czytamy w nim, że piesi powodują 4,8% wypadków, podczas gdy kierujący 91%

Źródło: Raport WYPADKI DROGOWE W POLSCE W 2023 ROKU. KOMENDA GŁÓWNA POLICJI
BIURO RUCHU DROGOWEGO. str. 25

Informacje na temat, przyczyn i okoliczności wypadków, zapisywane są każdorazowo w kartach zdarzeń. Sięgamy po te informacje:

Źródło: Raport WYPADKI DROGOWE W POLSCE W 2023 ROKU. KOMENDA GŁÓWNA POLICJI
BIURO RUCHU DROGOWEGO. str. 32

Oczywiście, specyfika ruchu drogowego w miastach jest inna niż w terenie niezabudowanym, a Szczecin prawdopodobnie będzie się różnic pod względem uwarunkowań BRD od Zieleniewa. Dlatego szukamy dalej i sięgamy po bardziej szczegółowe dane.

Policyjna baza danych SEWIK wskazuje, że w 2022r., na przejściach dla pieszych w Szczecinie doszło do 106 zdarzeń z udziałem pieszych. 29 osób zostało ciężko rannych. W żadnej ze 106 kart zdarzeń nie pada słowo smartfon, ani telefon.

Lektura Policyjnego raportu prowadzi do dość oczywistego wniosku:

Policyjne formularze, nie uwzględniają problemu 
smartfonowych zombie.

Skąd zatem dane na temat zgubnego wpływu smartfonów na bezpieczeństwo pieszych? Uzasadnione staję się pytanie, czy Policja w ogóle zbiera takie dane?

Czy to już fake news?

Oczywiście, można przyjąć, że figura smartfonowego zombie, skrywa się w części raportowanych przyczyn wypadków, np. pod postacią „nieostrożnego wejścia na jezdnię” lub „wejścia na jezdnię przy czerwonym świetle”.

Lecz nawet jeśli przyjęlibyśmy, mało prawdopodobną wersję, że wszystkie wypadki spowodowane przez pieszych to wina smartfona, to wciąż mówimy o zaledwie 4,8%. Nie wyjaśnia to zatem, w żaden sposób, skąd takie rozpowszechnienie przekonania, że piesi ze smartfonami stanowią jedno z poważniejszych zagrożeń w ruchu drogowym w miastach. Czyżby na naszych oczach utrwalała się i rosła w siłę, kolejna „urban legend”?

Łatwe odpowiedzi i pytania o zagrożenia.

Uwagę społeczną przykuwa „atrakcyjne” wyjaśnienie problemu. Niestety, nawet gdy jego znaczenie jest marginalne. Stoi za tym szereg dobrze opisanych mechanizmów psychologicznych i socjologicznych, a przede wszystkim sposób funkcjonowania naszego mózgu. Na codzień posługujemy się bardzo uproszczonymi sposobami rozumowania. Ta przydatna i adaptacyjna cecha pozwala nam funkcjonować w świecie pełnym bodźców, wyzwań i spraw do zrozumienia. Skutkiem ubocznym jest powszechne przyjmowanie „łatwych odpowiedzi”. 

Problem pojawia się, gdy takimi łatwymi odpowiedziami zadowalają się instytucje odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku bezpieczeństwa rowerzystów. Przez lata, jedynym pomysłem na poprawę ich sytuacji na drodze, było wręczanie odblaskowych opasek. Podczas gdy statystyki konsekwentnie wskazywały, że wypadki po zmroku to ok. 1% wszystkich zdarzeń z rowerzystami. Zadawaliśmy wówczas pytanie: – co zrobiliśmy, aby zapobiec pozostałym 99% wypadków?

Czy w przypadku pieszych ze smartfonami mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem? Aby to rozstrzygnąć, zadaliśmy dodatkowe pytania Policji i Miastu. Pytamy o skalę zjawiska w Szczecinie oraz o sposób zbierania danych nt. wypadków powodowanych przez pieszych ze smartfonami. 

Czy problem, który rozwiązujemy istnieje?

Czymś co jest oczywiste dla każdego społecznika, jest oparcie działań na diagnozie problemu. Żadna organizacja pozarządowa nie miałaby szans na realizację projektu, który nie jest odpowiedzią na zbadany i opisany problem – w dodatku z podaniem rzetelnych danych źródłowych. To język, którym się posługujemy. Czy instytucje publiczne, odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo, mówią tym samym językiem? Tego chcemy się dowiedzieć wysyłając do służb wnioski o informację publiczną.

Podobne wpisy